Często spotykam się z przekonaniem że im bardziej boli, tym bardziej działa. Tak naprawdę jest zupełnie na odwrót. Praca na napięciach mięśniowych rozluźnia je miejscowo, ale często napina resztę ciała.
Lomi składa się z miękkich długich ruchów, które pozornie mogą wydawać się zbyt delikatne i nieskuteczne. Ciało jednak je uwielbia. Może wtedy rozluźnić się w pełni i wejść w stan relaksu oraz uruchomić procesy regeneracyjne.
Czasem lubię popracować głębiej i intensywniej, ale wszystko odbywa się na miękkiej granicy. Ta granica komfortu nie stresuje ciała i nie powoduje dodatkowego napięcia. Daję dużo czasu i wyrozumiałości miejscom, gdzie czuję wyjątkową potrzebę. To pozwala wziąć głębszy oddech, puścić i rozluźnić to co już niepotrzebne. Czasem wykonuję niektóre ruchy tak wolno, że z pozycji obserwatora miałoby się wrażenie że w ogóle się nie poruszam. To jedne z ważniejszych momentów, w których często uwalniają się emocje i przychodzą wspomnienia.
Masaże wydarzają i integrują się również długo po odbytej sesji. Bywają Lomi lekkie i przyjemne, gdzie czuć wyrzut energii, moc do działania i nowych początków. Są również te trudniejsze, gdzie pojawia się zmęczenie, ciężkość, nieprzyjemne myśli. Mimo występujących trudności, jest to wszystko bardzo uzdrawiające i daje możliwość pełnej regeneracji organizmu.
Ciało uzdrawia się w optymalnych dla niego warunkach a głęboka relaksacja jest często kluczem do uzdrowienia ciała, umysłu i duszy.
Naprawdę nie musi boleć żeby działało.
