„To tu, w tym ciele płyną święte rzeki: tu są słońce i księżyc, a także wszystkie cele pielgrzymek. (…) W żadnej świątyni nie czułem się tak błogo, jak we własnym ciele.” – Saraha
Przez długi czas taniec był dla mnie nieodkryty, obcy, nieznany. Bałam się poruszać biodrami i ramionami. Bałam się być przez kogoś zauważona. Wolałam trwać w napięciu i kontroli. Nie wyrażałam siebie. Nie czułam się też swobodnie w swoim ciele.
Pamiętam dobrze jeden z kameralnych festiwali, na którym byłam kilka lat temu. Było to na wsi, w oddaleniu od ulic i zgiełku miasta. Czas przesilenia letniego, ciepłe dni i noce. Cudowne okoliczności. Wieczorami gromadziliśmy się w stodole, rozmawialiśmy i muzykowaliśmy. Jednego wieczoru wszyscy zaczęli tańczyć. Wszyscy z wyjątkiem mnie. Siedziałam na stogu siana i nie byłam w stanie się ruszyć. Patrzyłam z utęsknieniem na roztańczone, przepiękne ciała. Też tak chciałam. Pragnęłam wstać, skakać, falować biodrami, dłońmi, całymi ramionami. Chciałam poczuć się swobodnie, puścić wszystkie zgromadzone napięcia, wykrzyczeć cały zastany przez lata i buzujący we mnie gniew. Marzyłam o tym, by kręcić się, wirować i cieszyć bez końca. Wiedziałam że w głębi serca, to wszystko jest mi bardzo dobrze znane. Miałam dziwne przeczucie, że już to robiłam, że już kiedyś tak pięknie tańczyłam! Tylko dlaczego teraz nie jestem w stanie? Dlaczego czuję wstyd, paraliż, skrępowanie?
Obserwował mnie w tym czasie jeden z uczestników spotkania. Widział mój błysk w oku i jednoczesną niemoc działania. Podszedł do mnie i patrzył mi głęboko w oczy. Trwało to na pewno dłuższą chwilę. W takich momentach zazwyczaj traci się poczucie czasu. Powiedział do mnie tylko jedno słowo. Jasno, mocno i konkretnie. 'Tańcz’.
Tylko tyle. Zadziałało.
Tego wieczoru wiele emocji przeszło przez moje ciało. Pierwszy raz tak bardzo zaczęłam puszczać i pozwalać sobie odczuwać. Nie wiedziałam, że ciało może trzymać w sobie tak wiele starych rzeczy. Nie byłam świadoma tego, że poprzez ruch fizyczny jestem w stanie też poruszyć psychikę, ducha, emocje.
Jestem niesamowicie wdzięczna za tamten wieczór. Za to jedno słowo i głębokie spojrzenie. Cieszę się że mogę odkrywać i wyrażać siebie poprzez taniec, ruch, szeroko pojętą pracę z ciałem.
Wiem że mogę być w tym naturalna i że nie muszę przejmować się tym jak wyglądam, kiedy się ruszam. I wiem też że naturalność jest przepiękna! Jestem w tym wystarczająca i całkowicie kompletna.
I wszyscy tacy jesteśmy. Tam w głębi jesteśmy piękni, naturalni, kompletni.
